niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 12

Gdy weszliśmy do domu, od razu do ramion skoczył nam Niall.
- Gdzie wy tyle byliście? Przecież pada deszcz!
- Niall, głuptasie jest dopiero dwudziesta. - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego.
Cali mokrzy weszliśmy do salonu, gdzie siedziała cała pozostała czwórka
- Ooo, idą nasze gołąbeczki. - powiedział Zayn, poruszając brwiami od góry.
- I gdzie w końcu byliście? - zapytała się nas Carol.
Opowiadałam wszystkim gdzie zabrał mnie Harry, gdy nagle Lou wyskoczył z pytaniem, podnosząc brew do góry.
- Całowaliście się?
- Loooouis! - skarciłam, go popychając lekko barkiem.
- No co? - zapytał, udając zdziwionego moją reakcją.
- To nasz sprawa. - odpowiedział mu Harry, pokazując język.
- Ej no weźcie. Nie powiecie najlepszym przyjaciołom? - powiedział ciekawy Zayn.
- Hahah, debil! Idę się przebrać jestem cała przemoknięta.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie! - krzyknął za mną mulat.
- Życie! - odkrzyknęłam.
Usłyszałam za sobą kroki Caroline.
- No opowiadaj! Jak całuje? - zapytała, gdy wchodziłyśmy już do pokoju.
- Awwww.  Zajebiście. - odpowiedziałam, lecąc na łóżko, nie zwracając uwagi na mokre ubrania.
-Zazdroszczę ci. - powiedziała brunetka.
- Czego? - zapytałam, wstając z łóżka.
- Tego, ze masz chłopaka i jesteście razem szczęśliwi. Tego, że mieszkasz z piątką debili?
- Przecież aktualnie też z nimi mieszkasz. A chłopaka sobie jeszcze znajdziesz. - odpowiedziałam, pocieszając ją.
- No tak, ale jak wróci twój tata, to będę musiał się wyprowadzić.
- Coś wykombinujemy, zobaczysz. - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej.
Następnie uszykowałam ubrania i poszłam się przebrać. Razem z Caro zeszłyśmy na dół, gdzie siedział przebrany już Harry i Louis. Oglądali jakiś program w telewizji. Dosiadłyśmy się do nich, namawiając, by przełączyli na coś innego. Po kilku minutach dołączył do nas Zayn.
- Robimy imprezę? - zapytał , wchodząc do pokoju.
- Jutro rano wraca Dan. - odpowiedział Tomlinson.
- Kurde. - skomentował mulat, robiąc skwaszoną minę.
W tym samym momencie poczułam wibracje w telefonie.
- To tata. - powiedziałam i poszłam do kuchni, by odebrać telefon.
- Cześć, słońce. Co tam słychać? - A nic takiego. Siedzimy w salonie i oglądamy telewizję.
- Mhm.. Wiesz co , Mag? Chyba przyjadę trochę później... Muszę załatwić te całe papiery z twoją mamą. A akurat mam czas. Wrócę w sobotę wieczorem. Nie gniewasz się na mnie?
- Oczywiście, że nie. Czekaj, czyli wracasz za dwa dni? - odpowiedziałam, myślami będą już nad tym co trzeba przygotować na imprezę.
- Tak, własnie to powiedziałem... Mag! Co ty tam kombinujesz?
- Nic, tato. Nic. Pa! - powiedziałam, chcąc się już rozłączać, gdy tata krzyknął do słuchawki, by dała mu Louis'a. Poszłam więc do salonu, wręczając telefon chłopakowi. Jak widać tata ufał jemu najbardziej. To dziwnie, bo Liam jest najodpowiedzialniejszy z nich. Ale mniejsza z tym. Wszyscy przysłuchiwaliśmy się temu co mówi Louie.
- Tak, Dan mamy zamiar zrobić imprezę na 200 osób - słowa taty -... Haha, tak. Będziemy tylko my. Może Josh, Eleanor i Danielle. Nikt więcej. -tu znowu coś tata powiedział. - Tak, przypilnuje jej... - znowu tato - Tak, nie będzie dużo alkoholu. Mhm. Pa . - powiedział Louis, po czym się rozłączył.
- Wy tak serio? Mówicie mu o wszystkim? - zapytałam, zdziwiona rozmową przyjaciela.
- No.. A czemu nie? Twój tata jest wyluzowany. - odpowiedział Zayn.
- Haahahahahah! Mój tata wyluzowany?! Hahaha, nie. - odpowiedziałam, kiwając głową.
- Dobra, to skoro Dan wraca w sobotę... To robimy tą imprezę? - zapytał Zayn.
- Nie dzisiaj. Jestem zmęczona. Poza tym jest już późno. - odpowiedziałam, przeciągając się.
- Maggie. No weź. - powiedział Zayn, mrugając rzęsami i robiąc minę zbitego pieska.
- Mag, ma racje. Dzisiaj nawet nie zdążę zadzwonić po Eleanor. - odpowiedział Lou, po czym Harry, Niall i Zayn spojrzeli na siebie z kwaśną miną. Chyba nie przepadali za nią.
- Dobra, niech wam będzie. - powiedział zrezygnowany Zayn.
- Ale nie gniewasz się? - powiedziałam, przytulając go.
- Nie, jak mi powiesz, czy całowałaś się z Harry'm. - odpowiedział, pokazując mi język.
- A nie domyślasz się? - zapytałam, podnosząc jedną brew do góry.
- Domyślam. - odpowiedział, czochrając mi włosy.
- To ja dzwonię, po El < i znowu spojrzenie chłopaków>. O i pójdę powiedzieć Liamowi! - powiedział Louis, wchodząc na górę.
- Niall, zadzwonisz po Josh'a? - zapytał się mulat.
- Jasne. - odpowiedział blondyn, wstając z kanapy.
Następnego dnia
Razem z Caroline zrobiłyśmy sałatki i innego rodzaju przekąski na "imprezę". Za kilka minut mieli pojawić się nasi jakże liczni goście. *Dryn* usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Otworzę to pewnie El! - krzyknął Lou z salonu. No to zaczynamy moje pierwsze party z One Direction....
____________________________________________________
Specjalnie dla Oli i Agnieszki watek o "zaginionym" tacie. ;D Dzięki, ze to czytacie ;3 Komentujciee! Love ya ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz